piątek, 3 maja 2013

Rozdział 3

Podjechaliśmy pod klub o nazwie "Pitch Perfect". Na widok szyldu uśmiechnęłam się pod nosem.
C - Byłaś kiedyś - zapytał parkując na parkingu.
J - Nie, ale zapowiada się fajnie - powiedziałam i posłałam mu uśmiech.
C - A właśnie zapomniałbym - powiedział klepiąc się w czoło i wyjmując ze schowka małą ozdobną torebeczkę. Z uśmiechem mi ją podał. - Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.
J - Nie trzeba było - powiedziałam zaskoczona.
C - Trzeba było. Traktuję cię jako przyjaciółkę dlatego wybrałem akurat to - powiedział dumnie, a ja z torebeczki wyjęłam bransoletkę przyjaźni.:
J - Jest śliczna - powiedziałam i włożyłam na rękę - Nigdy jej nie zdejmę.
C - Mam taką nadzieję, gdyż ja swojej też nie planuję zdjąć - powiedział i pokazał na swój nadgarstek gdzie miał zaplątaną bransoletkę.
J - Dziękuje - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek.
C - Gotowa na party hard.
J - All days all nights - krzyknęłam za śmiechem a Charlie wysiadł z samochodu i już po chwili pomagał mi wyjść z auta. Z uśmiechami na ryjkach poszliśmy do drzwi. Charlie tak jakoś to załatwił, że weszliśmy bez kolejki. W clubie od razu siedliśmy przy jakimś stoliku. Zaraz podeszło do nas 2 typków i jakaś dziewczyna.
C - Jewel poznaj moi kumple Brad i Sandy - wskazał na chłopaków - I moja siostra Patricia - podszedł do dziewczyny i przytulił na powitanie.
Pa - Nowa koleżanka - zapytała zdziwiona.
C - Raczej przyjaciółka - odpowiedział i zadowolony siadł obok mnie.
B - To ile już się znacie - zapytał Brad siadając na wolnym krzesełku, reszta zaraz też poszła w jego ślady.
J - Mam być szczera - zapytałam z uśmiechem.
S - Jak najbardziej.
J - To poznaliśmy się dzisiaj rano - powiedziałam i posłałam mojemu przyjacielowi uśmiech.
C - Ale przyznaj to było piękne spotkanie.
J - Ta i ten chłodek - zaśmiałam się a szatyn dołączył do mnie. Nagle Patricia zaczęła piszczeć.
B - A tobie mała co.
Pa - Aaa przecież to One Direction i Ed Sheeran.
J - Co gdzie - zapytałam i zaczęłam rozglądać się wokoło.
S - Nie gadaj, że fanka.
J - Nie no coś ty, tylko tak jakby znam ich.
Pa - Co??
J - No z Edem się przyjaźnie, a tych 5 debili poznałam chyba wczoraj a może to już było dzisiaj - powiedziałam i podrapałam się po czole.
C - Dobra nie ważne - powiedział z uśmiechem - Chcesz coś z baru.
J - Sok marchwiowy, a jak nie będzie to jabłkowy.
Pa - Abstynentka się znalazła - powiedziała pod nosem a ja się zaśmiałam cichutko.
S - Z nami się nie napijesz - zrobili smutne minki.
J - Sorki chłopaki nie piję alkoholu - posłałam im uśmiech i zobaczyłam, że chłopcy siedli przy jakimś stoliku w kącie na co odetchnęłam z ulgą. Zaraz do nas wrócił Charlie. postawił mój sok marchwiowy przede mną a reszcie dał jakiś kolorowy drink. Po wypiciu soku zaczęło mnie nosić i miałam ochotę potańczyć, ale samej mi się nie chciało. Nagle Charls wstał i wystawił dłoń w moją stronę.
C - Zatańczysz.
J - No pewnie - posłałam mu wdzięczny uśmiech i poszłam z nim na parkiet. Zaczęliśmy tam odwalać i bawić się jak 5 letnie dzieci. Nagle podszedł do nas Louis.
Lou - Hejka odbijany - powiedział z wyszczerzem i mnie przejął, a z racji tego, że akurat leciała wolna piosenka to musiałam na niego patrzeć. Chłopak delikatnie mnie objął. - Jak tam zabawa mija - zapytał z uśmiechem i z gracją zaczął prowadzić mnie w tańcu.
J - Zajebiście - powiedziałam i cichutko się zaśmiałam.
Lou - Widzę, że alkohol już działa swoje - powiedział ze śmiechem.
J - Ja nie piję, za kogo ty mnie masz.
Lou  -Jak to nie pijesz - zapytał zdziwiony.
J - Nie mogę pić alkoholu - powiedziałam a chłopak zdziwiony spojrzał na mnie.
Lou - To tak można - zapytał.
J - No pewnie zamiast alkoholu piję inne rzeczy i równie dobrze się bawię.
Lou - Powiedz to Liamowi biedaczek też nie może pić.
J - Jak to.
Lou - O to zapytaj się już jego.
J - Okej.
Lou - A tak poza tym 100 lat - pocałował mnie delikatnie w policzek i odszedł, ponieważ akurat skończyła się piosenka.
J - To było dziwne - powiedziałam pod nosem i podeszłam do naszego stolika, gdzie wszyscy siedzieli już dobrze wstawieni oprócz Charliego który zaginął w akcji. Zostawiłam te ochlajbusy same, a sama podeszłam do baru. Tam siadłam na krzesełku i zamówiłam jeszcze jedną szklankę soczku z marchewiątka. Nagle obok mnie usiadł Liam.
Li - A ty co na zdrowo lecisz - zapytał ze śmiechem i zamówił sok pomarańczowy.
J - Jakoś tak wyszło, a coś mi się o uszy obiło, że alkoholu nie trawisz.
Li - Nie to, że nie trawie, ale nie mogę pić - powiedział i upił łyka ze swojej szklanki.
J - Ale jak to.
Li - Mam tylko jedną nerkę -zaczął mówić w międzyczasie bawiąc się słomką - I to też która przez blizny działa tylko na 95% - powiedział i już chciał odejść, kiedy złapałam go za rękę.
J - Witaj w klubie - wystawiłam dłoń w jego stronę, na co on zaskoczony delikatnie nią potrząsnął.
Li - Jak to.
J - Też mam jedną nerkę, która działa tak jak twoja.
Li - Ooo, nie domyśliłbym się.
J - Bo co za zajebista jestem - zapytałam ze śmiechem, na co on zareagował donośnym śmiechem.
Li - Hahah nie jesteś taka zła.
J - Tylko dla niektórych - powiedziałam szeptem.
Li - A tak w ogóle to Wszystkiego Najlepszego.
J - A dziękuje, dziękuje - nagle wszystkie światła zgasły i na salę wjechał ogromny tort. Za tortem kroczył dumnie ...........




3 komentarze:

  1. Boski <3
    Już uwielbiam to opowiadanie <3
    Czekam na nn i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski.:3
    Czekam na następny. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. ZAJEBISTY!!!
    CZEKAM NA NASTĘPNY!!! :*****
    PISZ DALLEJJ !!!

    OdpowiedzUsuń