niedziela, 29 września 2013

Rozdział 3

01.01.2013 ok. godz. 15
Londyn
Siedząc w fotelu obserwowałem płatki śniegu za szybą. Przygryzając wargę zastanawiałem się co dalej. Kocham Perrie, ale to nie tłumaczy jej zachowania. Wiem co alkohol robi z ludźmi, ale jak zamykam oczy nadal widzę jej usta połączone z ustami innego. Ta scena wryła mi się w pamięć, tak samo jak scenka sprzed kilku lat, kiedy uratowałem dziewczynę przed skokiem w wodną otchłań. Zamykając oczy znów powróciłem z myślami do drobnej brunetki z mostu. Jej duże oczy, na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Patrzyła tak jakby widziała mnie na wylot. Otrząsając się z tych myśli napisałem esemesa do Perrie, że ją kocham i tęsknie. A co tam. Wybaczę jej. Przecież na tym polega miłość. Prawda??
03.01.2013 r.
Nowy Jork
- Kochanie musisz już iść - zapytał Daniel z łóżka patrząc jak powoli ubieram się do pracy.
- Muszę - powiedziałam zakładając czapkę na włosy - podobno dostali duże zamówienie i muszę pomóc.
- Szkoda - zrobił smutną minkę, zaraz jednak się uśmiechnął ponieważ Niall przytulił się do niego - Hej Kicia - podrapał go za uchem - Wiesz, że zostajemy dzisiaj sami?
- Skarbie - powiedziałam ze śmiechem - Tylko nie zdradzaj mnie z kotem.
- Nie będę - powiedział uroczyście, po czym szeroko uśmiechnął - A buziaczka dostanę.
- Pewnie - podeszłam do niego i namiętnie pocałowałam - Jak chcesz możesz wziąć kicię na spacer i przyjść po mnie o 16 do pracy.
- Przyjdę - powiedział, po czym przyciągając mnie do siebie, delikatnie pocałował.
- To lecę - szepnęłam tuż przy jego ustach, po czym lekko całując wyszłam z pokoju, a potem z domu. Zakładając słuchawki na uszy odpaliłam papierosa i idąc zatłoczonymi ulicami, słuchałam muzyki jednocześnie poddając się drugiemu uzależnieniu.
03.01.2013
Nowy Jork
Oczami Zayna
- Skarbie gotowa? - zapytałem Perrie łapiąc ją za rękę w samochodzie i wskazując tłum fanów za oknem.
- Bardziej nie będę - posłała mi radosny uśmiech po czym wyszła z samochodu a ja tuż za nią. Trzymając się za ręce w akompaniamencie pisków radosnych fanów weszliśmy do hotelu. Zabierając od Paula nasz klucz, ruszyliśmy na górę. Stojąc w wejściu do wielkiego apartamentu myślami byłem już daleko stąd. Jutro duży koncert w Nowym Jorku, potem powrót do domu. Urwanie głowy.. Przygryzając wargę przepuściłem przodek pannę Edwards, po czym sam wszedłem do pokoju i zamykając drzwi rzuciłem się na kanapę.
- Masz zamiar spędzić tak cały dzień? - zapytała mnie fioletowo-włosa.
- Chyba tak - podniosłem na nią wzrok, na co ona zareagowała przewróceniem oczu.
- Śnisz skarbie - podeszła do mnie i się pochyliła - za 20 minut wychodzimy na miasto - cmoknęła mnie w usta, po czym zniknęła z jakimiś ciuchami w łazience.
- Żę hę? - zapytałem sam siebie, po czym chcąc nie chcąc zacząłem się przebierać.
***
- Skarbie już? - zapytałem po raz setny Perrie stojąc pod drzwiami łazienki.
- Już idę - odkrzyknęła, na co ja tylko prychnąłem pod nosem i poprawiając bluzę na ramionach, rozsiadłem się na kanapie - I jak? - zapytała stając  przede mną.
- Jak zawsze ślicznie, a teraz chodź.
03.01.2013
Nowy Jork
Oczami Mabel
- May klient przyjechał - krzyknął Marco z gabinetu, na co ja prychnęłam pod nosem.
- Ten miał być twój - odkrzyknęłam wycierając spocone czoło o szmatkę.
- No niby tak - powiedział ze śmiechem podchodząc do mnie - Ale ty sobie lepiej poradzisz.
- Już to widzę. Powiedz, że jesteś na to za stary - zaśmiałam się patrząc na mężczyznę około 60 lat.
- Oj mała nie przesadzaj robię w tym fachu od kilkudziesięciu lat.
- Widać - zaśmiałam się pokazując na jego spracowane dłonie.
- Też takie będziesz miała - pocieszył mnie - Niestety taki dodatek u mechaników samochodowych.
- Uroczy dodatek - pocałowałam go w policzek, po czym skierowałam wzrok na samochód wjeżdżający do garażu - Niezłe cacko - cmoknęłam na widok Audi Q7.
- Powodzenia Mała - powiedział i przybijając mi piątkę, poszedł do swojego gabinetu.
- No to do roboty - szepnęłam pod nosem i podeszłam do pary, która wyszła z samochodu.
- Witamy u nas w warsztacie w czym mogę pomóc - powitałam się grzecznie, posyłając im uśmiechy.
- O Skarbie patrz, jednak ci ludzie mieli rację ten warsztat jest najlepszy skoro mają nawet sekretarkę - powiedziała kobieta o fioletowych włosach do Mulata.
- Żę hę - zapytałam się jej patrząc jak na Ufo - Powiedzcie lepiej co się popsuło, a nie obrażacie pracowników warsztatu - oj chyba dzisiaj mam jakiś dobry humor, inaczej ta lalunia dawno by już latała pod sufitem.
- Samochód nam dziwnie reaguje - powiedział chłopak patrząc na mnie przenikliwie.
- Aha - mruknęłam tylko, po czym otworzyłam maskę. Zaglądając do środka sprawdziłam stan oleju. - Wiedziałam  - powiedziałam zadowolona z szybkiej diagnozy. - Pacjent nie umrze - zaśmiałam się, po czym związując włosy w kucyk wzięłam się za wymienienie oleju. Po 15 minutach autko było gotowe do jazdy.
- Ile płace? - zapytał chłopak wyjmując portfel.
- A z tymi sprawami to już do dziadka - powiedziałam z uśmiechem wycierając ręce w szmatkę. Chłopak pokiwał tylko głową i powiedziawszy coś dziewczynie na ucho poszedł do gabinetu Marca.
- Nie podrywaj go - odezwała się nagle fioletowo-włosa.
- Co? - odwróciłam się do niej przodem. - Nie podrywam go.
- Kłamiesz - powiedziała tylko i spojrzała na swoje paznokcie.
- Debilka - mruknęłam pod nosem, po czym spojrzałam na zegarek 15.59.
- Staruszku ja już się szykuje do wyjścia - krzyknęłam Marcowi i już chciałam iść do szatni kiedy ktoś mnie mocno przytulił.
- Hej Misiak - usłyszałam w swoim uchu słodki szept, na co zareagowałam błyskawicznym obrotem i namiętnym pocałunku.
- Przyszedłeś - powiedziałam tuląc go mocno.
- Obiecałem - szepnął Dan - A teraz leć się szykować i idziemy do parku.
- Ołki dołki - cmoknęłam go w usta, po czym omijając zaszokowaną dziewczynę łukiem poszłam do szatni się ogarnąć.

Rozdział chyba nawet spoko, tylko końcówkę zawaliła. Ale to tyci szczegół. A teraz Sajonara ;* PS. Jak ktoś chce być informowany na Twitterze niech w komentarzu napisze swoją nazwę ;) A jak na GG to niech poda numer.

poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział 2

- Wszystkiego najlepszego kochanie - szepnęłam mu na ucho, na co on zareagował..........................cichym chichotem.
- Pamiętałaś - szepnął odwracając się, tym samym mocno przytulając mnie do siebie. Niestety zaraz odskoczył ode mnie z piskiem, a kotek wyskoczył z moich ramion.
- Kicia wracaj - wrzasnęłam za kociakiem i złapałam go szybko w biegu - A to twój prezent urodzinowy Skarbie - powiedziałam z uśmiechem podając mu puszystą kuleczkę jakby scena, która była przed chwilą nigdy się nie wydarzyła.
- Dziękuje - powiedział ze łzami w oczach, biorąc ode mnie ciepłą kuleczkę - Jest śliczna, a jak się wabi.
- To już od ciebie zależy - podeszłam do niego i podrapałam kociaka za uchem, na co zareagował ciepłym mruczeniem.
- No to nazwę cię Mabel - powiedział przytulając kociaka do swojej piersi.
- Jest mały problem - powiedziałam drapiąc się po głowie nerwowo - Bo to samiec - nie mogąc już wytrzymać wybuchnęłam śmiechem, Daniel zaraz dołączył do mnie.
- No to przykro mi zostanie transwestytą 
- Skarbie nawet tak nie żartuj - spojrzałam z powagą na niego.
- No już, już - pocałował mnie przelotnie w usta - To wybierz temu słodziakowi jakieś ładne imię.
- No to może niech będzie Niall - pogłaskałam kotka po główce.
- Jak Niall Horan z One Direction? Przecież ty ich nie lubisz.
- Jak ci znowu Niall Soran, raczej jak Niall Ferguson, najwybitniejszy historyk naszych czasów - powiedziałam to wszystko patrząc Dan'owi prosto w oczy.
- W takim razie, witaj w rodzinie Niall - powiedział z uśmiechem. Po czym chciał puścić kociaka wolno.
- A koperta?
- Jak koperta  -zapytał rozglądając się dookoła.
- Przyczepiona do szyi Nialla.
- A ta koperta - powiedział ze śmiechem, - Już biorę. - Dogonił szybko kociaka i zdejmując mu kopertę z szyi cmoknął go w nosek.
- Ale słodko to wyglądało - szepnęłam pod nosem ciesząc się że Kicia już jest w naszej rodzinie jako dziecko. Dan szybko otworzył kopertę po czym z piskiem jak u dziewczyny szczęśliwy rzucił się na mnie i mocno mnie przytulił. Na co ja zareagowałam chichotem.
- Dziękuje, dziękuje, dziękuje - powtarzał raz za razem cmokając mnie w usta.
- Nie wiedziałam, że aż tak będziesz się cieszył z dwóch skrawków papieru - zaśmiałam cię do niego kiedy już trochę cię uspokoił.
- To nie jakieś tam skrawki papieru tylko, spełnienie marzeń. W końcu po tylu latach rozłąki spotkam ponownie przyjaciela z dzieciństwa.
- Cieszę się twoim szczęściem Kochanie - powiedziałam - A teraz wybacz idę się szykować na wieczór. W końcu dzisiaj Sylwester.
- Musisz? - zapytał z zawadiackim uśmiechem na twarzy.
- A co?
- Bo wiesz......... - powiedział słodko podchodząc do mnie - Ja chyba wiem co teraz możemy zrobić - szepnął mi do ucha po czym namiętnie pocałował.
Oczami Zayna
31.12.2012 ok. 22.00
Londyn
- Zayn wychodź już - krzyknęła Perrie z mojego pokoju. Musiała dopiero co przyjść. Spojrzałem jeszcze raz w lustro i twierdząc, że jest dobrze wyszedłem z łazienki. Zszokowany spojrzałem na ubiór mojej dziewczyny.
- Krótko - stwierdziłem tylko podsumowując długość jej sukienki.
- Ładnie wyglądam prawda? - ob kręciła się dookoła ukazując białe koronkowe majteczki.
- Tak, tak - powiedziałem i delikatnie cmoknąłem ją w policzek - Gotowa? To idziemy.
- Tak - krzyknęła radośnie po czym złapała mnie za rękę i zaczęła kierować się ku wyjściu.
31.12.2012 23.54
Nowy Jork
- Jak się bawisz? - zapytał radośnie Daniel, łapiąc mnie delikatnie za dłoń.
- Świetnie - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Za 6 minut nowy rok, jak się czujesz jako przyszła 20-latka.
- Jak stara krowa - stwierdziłam wywołując tym samym jego słodki chichot.
- Kocham cię Mabel - powiedział i cmoknął mnie delikatnie w usta.
- Ja ciebie też Daniel - odpowiedziałam, ale zaraz się od niego oderwałam - Zaraz wracam - szepnęłam po czym poleciałam szybko do toalety, ponieważ mocz chciał wyjść na zewnątrz. Po załatwieniu naglącej potrzeby umyłam dokładnie ręce, i poprawiłam sukienkę po czym jak najszybciej wróciłam do mojego wybranka. Tylko do niego doszłam, a zaczęło się od licznie.
10.....9.....8 - Dan patrząc mi głęboko w oczy klęknął na jedno kolano.
7....6......5 - sięgnął po coś do kieszeni.
4.....3.... - wyjął małe czerwone pudełeczko w kształcie serca.
2....1
- Wyjdziesz za mnie - zapytał przekrzykując głosy innych.
- Tak - krzyknęłam po czym pocałowałam go namiętnie, a za naszymi plecami wybuchnęły na nocnym Nowojorskim niebie fajerwerki. 
- Wszystkiego najlepszego Skarbie - szepnął zakładając na mój palec pierścionek zaręczynowy.
- Dziękuje, to najlepszy prezent jaki mogłam sobie wymarzyć - szepnęłam a po moim policzku spłynęła samotna łza.
01.01.2013 00.04
Londyn
- Louis, Louis, Louis - obok mnie nagle zrobiło się zamieszanie. Zaciekawiony podszedłem bliżej i okazało się, że brunet właśnie bawił się w zabawę kto wypije więcej. Zaśmiałem się cicho pod nosem, po czym wróciłem do poszukiwania mojej ukochanej. Znalazłem ją siedzącą na kanapie w rogu, kiedy całowała się z innym. Zaszokowany nie miałem sił zrobić kroku. Stałem tylko i jak ta ostatnia ciota patrzyłem, jak uchlana w cztery dupy Perrie Edwards, która jest moją dziewczyną, całuje jakiegoś obleśnego typa, jakim jest Joe Jonas.......No ja go chyba zajebie....

wtorek, 3 września 2013

Rozdział 1

31.12.2012 r.
Nowy Jork
- Skarbie wstajesz? - usłyszałam w swoim uchu słodki szept męskiego melodyjnego głosu.
- Mhmmm - odpowiedziałam nadal trzymając głowę pod poduszką i próbując ponownie zagłębić się w krainę Morfeusza.
- No proszę wstań - pogłaskał mnie delikatnie po odsłoniętych plecach - Zrobiłem pyszne śniadanie - szepnął czule do ucha po czym delikatnie pocałował mój policzek.
- Już, już - machnęłam ręką w jego stronę jakbym odganiała muchę po czym z trudem siadłam z nadal zamkniętymi oczami - Już wstaję - leniwie przetarłam sklejone snem oczy po czym spojrzałam na mężczyznę mojego życia.
- Oj nie patrz się już tak jakbym ci kanapkę zjadł, tylko zapraszam na dół - uśmiechnął się po czym wyszedł z pokoju, dając mi czas na dojście do siebie. Z mrukiem niezadowolonego kota na ustach podniosłam się z wygodnego łóżka i obciągając za duży t-shirt podeszłam do komody skąd wzięłam paczkę fajek i zapaliczkę. Stając przed oknem z widokiem na ulicę Nowego Jorku, otworzyłam je i siadając na parapecie zapaliłam szluga. Zaciągając się dymem tytoniowym myślałam czy Dan'owi spodoba się niespodzianka urodzinowa.
OCZAMI ZAYNA
31.12.2012
Londyn
Leżąc w swoim wygodnym łóżku w Londynie myślałem już tylko o tym aby ponownie pójść spać. Wszyscy się pewnie cieszą. Sylwester. Popijawa. Wielka niekończąca się do rana impreza połączona z orgią. Dosłownie. A ja? Ja cały dzień chętnie spędziłbym w łóżku na rozmyślaniu i drzemaniu. Ale oczywiście nie, bo kto słucha mojego zdania. Nikt. Właśnie nikt. Nawet moja dziewczyna ma w dupie moje zdanie i już zgodziła się przyjść "ze mną" na jakąś popieprzoną imprezę. Ugh jak ja nie lubię tego jak ktoś decyduje za mnie. Czując głód nikotynowy w organizmie podniosłem się z łóżka i chwytając paczkę fajek z komody podszedłem do okna i otwierając je myślałem o tym czy fajnie jest turlać się po śniegu w samych bokserkach. Drżąc o samej myśli o tych torturach zapaliłem jednego papierosa z paczki. Zaciągając się dymem, powtarzałem cały czas w myślach, jak modlitwę, słowa : Oby wszystko dzisiaj skończyło się dobrze.
Oczami Mabel
Idąc ulicami zatłoczonymi przez pędzących bez celu ludzi, odizolowana od nich słuchawkami w uszach i głośną muzyką pewnie kroczyłam w stronę schroniska ze zwierzętami. Uśmiechając się tajemniczo weszłam do środka i wyłączając muzykę rozkoszowałam się dźwiękami wydawanymi przez zwierzaki tu umieszczone. Znając swój cel ruszyłam od razu w stronę lady.
- W czym mogę pomóc - zapytała dziewczyna w wieku koło 18 lat.
- Chciałabym adoptować kota - powiedziałam patrząc na nią, na co ona speszona spuściła wzrok. Zdezorientowana czekałam aż ta młoda klępa ruszy swoją mózgownicą. Czy to tak trudno zrozumieć, ze chcę adoptować zwierzaka?
- Mamy kilka kotków... - zaczęła niepewnie.
- Więc chciałabym jednego - mój entuzjazm powrócił na miejsce. Już nie mogłam się doczekać miny Daniela jak mu dam prezent.
- Hmm... Proszę za mną - niezbyt zadowolona dziewczyna, poprowadziła mnie korytarzem, który bardzo dobrze znałam. Od zawsze lubiłam pomagać zwierzętom. Czułam wtedy z nimi taką więź jak chyba z nikim innym na tym świecie. Biedne, wystraszone, pozostawione same sobie... Szybko odgoniłam myśli, gdzieś z dala ode mnie, bo nie chcę psuć sobie dzisiaj nastroju. Od jutra zaczyna się nowy rok... Nowa przygoda.
- Ojej ten jest śliczny - wydałam z siebie zadowolone westchnienie na widok biało- błękitnego kiciusia syberyjskiego.
- Też uważam, że jest śliczny - powiedziała dziewczyna, co nieźle mnie zdziwiło, biorąc pod uwagę fakt, ze od początku nie była mile nastawiona.
- Dlaczego nikt go nie chciał? Dlaczego w ogóle ktoś go porzucił? - spytałam biorąc delikatnie kiciusia na ręce w obawie, że go skrzywdzę.
- Myślę, że po prostu właściciel nie chciał kolejnego kota. Tego znaleźliśmy w kartonie koło śmietnika. Na szczęście nasz kolega z wolontariatu, przechodził obok i go usłyszał, bo inaczej maleństwo by się udusiło, bądź zmarło z głodu w najlepszym wypadku - historia tego zwierzaczka tak mnie wzruszyła, że nie chciałam już żadnego innego. Z nami będzie mu dobrze. Niczego mu nie zabraknie i będziemy go kochać jak własne dziecko.
- Biorę tego - powiedziałam pewnym głosem.
- W takim razie zapraszam do gabinetu. Dokończymy formalności.
- Chciałabym też wpłacić darowiznę na to schronisko - powiedziałam, kierując się za młodą dziewczyną, która raptownie się odwróciła i ze szczerym uśmiechem popatrzyła na mnie.
- Praktycznie już nikt nie wpłaca darowizn na schronisko - kontynuowała marsz w stronę biurka.
- Ale ja nie jestem jak inni - delikatnie warknęłam.
***
Trzymając w jednej ręce klatkę przenośną z kotkiem, drugą majstrowałam przy zamku drzwi. Kiedy w końcu klucz się przekręcił z delikatnym uśmiechem wkroczyłam do środka. Stawiając cichutko klatkę na podłodze, położyłam klucze na szafce i krzyknęłam w głąb mieszkania.
- Dan jesteś? - odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Zadowolona z tego, że mój chłopak nie postanowił jednak zmienić swoich planów i zapewne wróci za 10 minut, zdejmując uprzednio buty wraz z kotem poszłam do sypialnia. Korzystając z paru minut samotności otworzyłam ponownie okno i zapaliłam papierosa. Słysząc otwieranie drzwi wejściowych, szybko zgasiłam peta i podbiegłam do klatki. Z łatwością wyciągnęłam stamtąd puchatą kulkę, po czym z nią na rękach skierowałam się do komody. Wyciągnęłam z niej zieloną kopertę i czerwoną wstążkę.  Z zręcznością przywiązałam kopertę wstążką do szyi kotka i plącząc kokardkę zeszłam z nim na dół. Widząc Daniela odwróconego do mnie plecami w salonie, cichutko podkradłam się do niego i jedną ręką zasłoniłam mu oczy.
- Wszystkiego najlepszego kochanie - szepnęłam mu na ucho, na co on zareagował..........................