wtorek, 3 września 2013

Rozdział 1

31.12.2012 r.
Nowy Jork
- Skarbie wstajesz? - usłyszałam w swoim uchu słodki szept męskiego melodyjnego głosu.
- Mhmmm - odpowiedziałam nadal trzymając głowę pod poduszką i próbując ponownie zagłębić się w krainę Morfeusza.
- No proszę wstań - pogłaskał mnie delikatnie po odsłoniętych plecach - Zrobiłem pyszne śniadanie - szepnął czule do ucha po czym delikatnie pocałował mój policzek.
- Już, już - machnęłam ręką w jego stronę jakbym odganiała muchę po czym z trudem siadłam z nadal zamkniętymi oczami - Już wstaję - leniwie przetarłam sklejone snem oczy po czym spojrzałam na mężczyznę mojego życia.
- Oj nie patrz się już tak jakbym ci kanapkę zjadł, tylko zapraszam na dół - uśmiechnął się po czym wyszedł z pokoju, dając mi czas na dojście do siebie. Z mrukiem niezadowolonego kota na ustach podniosłam się z wygodnego łóżka i obciągając za duży t-shirt podeszłam do komody skąd wzięłam paczkę fajek i zapaliczkę. Stając przed oknem z widokiem na ulicę Nowego Jorku, otworzyłam je i siadając na parapecie zapaliłam szluga. Zaciągając się dymem tytoniowym myślałam czy Dan'owi spodoba się niespodzianka urodzinowa.
OCZAMI ZAYNA
31.12.2012
Londyn
Leżąc w swoim wygodnym łóżku w Londynie myślałem już tylko o tym aby ponownie pójść spać. Wszyscy się pewnie cieszą. Sylwester. Popijawa. Wielka niekończąca się do rana impreza połączona z orgią. Dosłownie. A ja? Ja cały dzień chętnie spędziłbym w łóżku na rozmyślaniu i drzemaniu. Ale oczywiście nie, bo kto słucha mojego zdania. Nikt. Właśnie nikt. Nawet moja dziewczyna ma w dupie moje zdanie i już zgodziła się przyjść "ze mną" na jakąś popieprzoną imprezę. Ugh jak ja nie lubię tego jak ktoś decyduje za mnie. Czując głód nikotynowy w organizmie podniosłem się z łóżka i chwytając paczkę fajek z komody podszedłem do okna i otwierając je myślałem o tym czy fajnie jest turlać się po śniegu w samych bokserkach. Drżąc o samej myśli o tych torturach zapaliłem jednego papierosa z paczki. Zaciągając się dymem, powtarzałem cały czas w myślach, jak modlitwę, słowa : Oby wszystko dzisiaj skończyło się dobrze.
Oczami Mabel
Idąc ulicami zatłoczonymi przez pędzących bez celu ludzi, odizolowana od nich słuchawkami w uszach i głośną muzyką pewnie kroczyłam w stronę schroniska ze zwierzętami. Uśmiechając się tajemniczo weszłam do środka i wyłączając muzykę rozkoszowałam się dźwiękami wydawanymi przez zwierzaki tu umieszczone. Znając swój cel ruszyłam od razu w stronę lady.
- W czym mogę pomóc - zapytała dziewczyna w wieku koło 18 lat.
- Chciałabym adoptować kota - powiedziałam patrząc na nią, na co ona speszona spuściła wzrok. Zdezorientowana czekałam aż ta młoda klępa ruszy swoją mózgownicą. Czy to tak trudno zrozumieć, ze chcę adoptować zwierzaka?
- Mamy kilka kotków... - zaczęła niepewnie.
- Więc chciałabym jednego - mój entuzjazm powrócił na miejsce. Już nie mogłam się doczekać miny Daniela jak mu dam prezent.
- Hmm... Proszę za mną - niezbyt zadowolona dziewczyna, poprowadziła mnie korytarzem, który bardzo dobrze znałam. Od zawsze lubiłam pomagać zwierzętom. Czułam wtedy z nimi taką więź jak chyba z nikim innym na tym świecie. Biedne, wystraszone, pozostawione same sobie... Szybko odgoniłam myśli, gdzieś z dala ode mnie, bo nie chcę psuć sobie dzisiaj nastroju. Od jutra zaczyna się nowy rok... Nowa przygoda.
- Ojej ten jest śliczny - wydałam z siebie zadowolone westchnienie na widok biało- błękitnego kiciusia syberyjskiego.
- Też uważam, że jest śliczny - powiedziała dziewczyna, co nieźle mnie zdziwiło, biorąc pod uwagę fakt, ze od początku nie była mile nastawiona.
- Dlaczego nikt go nie chciał? Dlaczego w ogóle ktoś go porzucił? - spytałam biorąc delikatnie kiciusia na ręce w obawie, że go skrzywdzę.
- Myślę, że po prostu właściciel nie chciał kolejnego kota. Tego znaleźliśmy w kartonie koło śmietnika. Na szczęście nasz kolega z wolontariatu, przechodził obok i go usłyszał, bo inaczej maleństwo by się udusiło, bądź zmarło z głodu w najlepszym wypadku - historia tego zwierzaczka tak mnie wzruszyła, że nie chciałam już żadnego innego. Z nami będzie mu dobrze. Niczego mu nie zabraknie i będziemy go kochać jak własne dziecko.
- Biorę tego - powiedziałam pewnym głosem.
- W takim razie zapraszam do gabinetu. Dokończymy formalności.
- Chciałabym też wpłacić darowiznę na to schronisko - powiedziałam, kierując się za młodą dziewczyną, która raptownie się odwróciła i ze szczerym uśmiechem popatrzyła na mnie.
- Praktycznie już nikt nie wpłaca darowizn na schronisko - kontynuowała marsz w stronę biurka.
- Ale ja nie jestem jak inni - delikatnie warknęłam.
***
Trzymając w jednej ręce klatkę przenośną z kotkiem, drugą majstrowałam przy zamku drzwi. Kiedy w końcu klucz się przekręcił z delikatnym uśmiechem wkroczyłam do środka. Stawiając cichutko klatkę na podłodze, położyłam klucze na szafce i krzyknęłam w głąb mieszkania.
- Dan jesteś? - odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Zadowolona z tego, że mój chłopak nie postanowił jednak zmienić swoich planów i zapewne wróci za 10 minut, zdejmując uprzednio buty wraz z kotem poszłam do sypialnia. Korzystając z paru minut samotności otworzyłam ponownie okno i zapaliłam papierosa. Słysząc otwieranie drzwi wejściowych, szybko zgasiłam peta i podbiegłam do klatki. Z łatwością wyciągnęłam stamtąd puchatą kulkę, po czym z nią na rękach skierowałam się do komody. Wyciągnęłam z niej zieloną kopertę i czerwoną wstążkę.  Z zręcznością przywiązałam kopertę wstążką do szyi kotka i plącząc kokardkę zeszłam z nim na dół. Widząc Daniela odwróconego do mnie plecami w salonie, cichutko podkradłam się do niego i jedną ręką zasłoniłam mu oczy.
- Wszystkiego najlepszego kochanie - szepnęłam mu na ucho, na co on zareagował..........................

5 komentarzy:

  1. Nom wspaniały : ***
    Masz talent : ***
    Ciekawi mnie jak zareagował : ***
    Czekam na nn : ***

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne *___* Strasznie ciekawe już się nie mogę doczekać na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham *,* Już się nie moge doczekać nn ;3

    OdpowiedzUsuń