poniedziałek, 24 czerwca 2013

Rozdział 10

Obudziłam się coś koło 3 nad ranem. Otarłam zaspane oczy i wstałam z ciepłego łóżka okrywając szczelnie kołdrą śpiącego Louisa. Po cichu podeszłam do szafy i wyciągnęłam jakieś ciuchy i szybko je na siebie założyłam po czym zabierając telefon i pamiętnik wyszłam z pokoju a potem z domu. Spacerkiem ruszyłam w stronę cmentarza, po drodze zrywając kwiaty. Przed bramą wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka, po czym zaczęłam iść powoli po krętych alejkach, aż doszłam do pięknego białego grobu.
J - Cześć mamuś - szepnęłam i położyłam kwiaty na marmurze, a sama siadłam na ławeczce obok - Co u ciebie słychać? Bo u mnie zamieszanie na całego. Już nie wiem co mam robić. Pomóż mi daj mi jakiś znak. Czy mogę być z Zaynem? - tylko to powiedziałam a na niebie zobaczyłam spadającą gwiazdę - To ma być podpowiedź - szepnęłam i wyciągnęłam pamiętnik, który traktowałam również jako szkicownik. Nie wiem nawet ile tak siedziałam. Niebo z ciemnego zamieniło się na jasne kiedy ktoś objął mnie od tyłu. I pocałował w policzek. Po perfumach poznałam Zayna. Z uśmiechem na ustach odwróciłam się do niego przodem.
J - Hej. - szepnęłam
Z - Hej - również odszepnął.
J - Jak się tu znalazłeś?
Z - Przyleciałem samolotem. Nie mogłem pozwolić ci spędzać ten dzień samotnie.
J - Dziękuje - szepnęłam wzruszona po czym nachyliłam się i leciutko musnęłam jego usta swoimi, na co chłopak się mocno zdziwił.
Z - Ooo. Co to było?
J - Podziękowanie - zarumieniłam się - I podobasz mi się - szepnęłam a on spojrzał na mnie oczami pełnymi radością.
Z - Wracamy? 
J - Musimy - powiedziałam niechętnie.
Z - Pewnie martwią się o nas.
J - No dobra - podniosłam się z ławki i już chciałam iść ale zatrzymała mnie ręka Zayna który splótł nasze palce razem.
Z - Tak jest lepiej - posłał mi uśmiech który odwzajemniłam po czym ruszyliśmy w drogę powrotną. Po godzince spaceru doszliśmy w końcu do domu. Tylko otworzyłam drzwi a w moją stronę skoczył Louis.
Lou - Chcesz mnie przyprawić o zawał. Wstaję, a ciebie nie ma. Co ty sobie myślałam młoda damo. A jakby coś ci się stało - zaczął panikować, na co moja babcia wybuchnęła śmiechem.
B - Oj mała widzę, że masz za przyjaciela panikarza - powiedziała, a Louis spojrzał na nią obrażony.
Lou - Babciu - powiedział obrażonym tonem - Bo przestanę cię lubić.
B - Oj chodź się przytulić - wystawiła ramiona a on mocno ją do siebie przytulił.
Z - Oooo jak słodko - powiedział a wszyscy spojrzeli na niego.
Lou - Zayn cioto co ty tu robisz?
Z - Stoję.
Lou - Ale jak to? Byłeś w Londynie, a teraz jesteś tutaj.
J - Wow czary - szepnęłam tajemniczo, po czym odwróciłam się do babci - Babciu poznaj Zayn.
Z - Zayn miło mi panią poznać.
Babcia podeszła i złapała go za rękę.
B - O tak jesteście sobie przeznaczeni, będziecie bardzo szczęśliwi - powiedziała a my dziwnie spojrzeliśmy na nią - Kto głodny - zmieniła nagle temat.
J - Ja - krzyknęłam i pobiegłam do kuchni.
B - Uff widzę że mój aniołek wraca - szepnęła myśląc że nie słyszę. Siadłam przy stole i zaczęłam pałaszować naleśniki babci. Nagle walnęłam się w czoło.
Z - Czemu się bijesz?
J - Mieliśmy do oglądać filmiki.
Lou - To po śniadaniu - powiedział z pełną buzią.
Z - Jakbym widział Nialla - szepnął pochylając się w moją stronę.
Nagle drzwi się otworzyły i weszli przez nie.......

Przepraszam, że krótki ale chwilowy brak weny. Kto mógł wejść przez drzwi?? Zapraszam także na bloga mojej siostry typowa-historia.blogspot.com

5 komentarzy:

  1. Zajebiaszczy rooooozdział czekam na następny kochaanaa możesz mi podsunąć jakiś pomysł...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty rozdział.♥
    Czekam na następny.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Suuuper *.*
    Hm.. może przez drzwi weszła reszta 1D : )
    Czekam na nn : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam! Przyznaję, że zajęło mi to więcej czasu niż 'wybór-życie-albo-śmierć'. I szczerzę to wybieram tamto wcześniejsze opowiadanie. Tu zaczyna się trochę krytyki, więc jeśli nie chcesz jej przyjąć to zrozumiem. Usuń ten komentarz czy coś ;)

    To opowiadanie jest dla mnie cholernie irracjonalne i takie jak gdyby banalne.
    Główna bohaterka jest córką rozwodników, nienawidzi ojca, jest całym sercem przy matce, rodzicielka umiera, dziewczyna trafia do ojca. Skąd ja to znam? Z połowy historii. Ale, okej może wprowadzasz jakieś ciekawe momenty, urozmaicisz bohaterów, czekam na to. Niestety nie pojawiło się nic takiego.
    Ni z dupy u jej ojca pojawia sie One Direction oraz Ed, nie wyjaśniłaś tego, nie wiem dlaczego oni tam mieszkają, kim jest dla nich Paul, i skąd J. Zna Eda? Czemu nie opisałaś, chociaż takiej retrospekcji? Nie każda nastolatka zna sławne osoby, to nie jest coś zwyczajnego, więc przydałoby się jakieś wyjaśnienie, przynajmniej dla mnie, bo to (z przykrością to piszę) ciekawi mnie w tej chwili bardziej od losów J.
    Ona jest strasznie wredna (strasznie pospolite, ale dosyć realne). Nie chce zadawać sie z chlopkami z 1D, (dziwne, ale zrozumiałe), o ojcu to już wspomniałam, no ale hej, podobno się przyjaźni z Edem, a tu tylko wymiana zdań? No coś tu nie gra. Wściekła wychodzi z domu, poznać okolice, wszystko ładnie, ale łoooo! No teraz to spadłam z krzesła, złość na chłopaka przechodzi jej po 3 sekundach i stają sie przyjaciółmi. Dla mnie to jest trochę chore, przyjaciel to jest osoba która jest dla Ciebie na dobre i na złe, zna Cie i rozumie bez dwóch zdań. Więc jak oni mogą być przyjaciółmi? Po miesiącu rozumiem, po godzinie? Czy to jest opowiadanie si-fi? Przebolałam ten moment, czytam dalej, spotykają się wieczorem, już z powrotem robi się normalnie. On daje jej prezent, spoko. Poznaje ludzi na imprezie, nawet się im nie przyglądnie, (przynajmniej ja takie odniosłam wrażenie).
    Patricia dowiedziała sie, że J zna 1D i Eda i tak to przyjęła jakbym oznajmiła jej 'o popatrz pada deszcz' 'faktycznie, masz rację' - po prostu dla mnie to nie jest oczywiste zachowanie.
    Jej ojciec chce jej zrobic niespodziankę daje jej tort, ona i tak go nienawidzi bo w sumie to zapomniał o tych urodzinach i ma go w dupie, zrozumiałe. Ignoruje go i idzie z ciocią. Dostaje motor, (burżujstwo, ale zauważyłam, że w całym opowiadaniu lubią się bawić- na bogato, więc wszystko spoko, bez zastrzeżeń C: )
    Nie będę opisywać sporego fragmentu, bo przeczytałam go tak o, bez żadnych spostrzeżeń. Po prostu akcja sie strasznie szybko rozkręca, w tym momencie zastanawia mnie tylko to czy w Paryżu J. Nie miała żadnych przyjaciół ? Bo tak sie zachowuję i nic o nich nie wspomina :x

    Gusia cz1.

    OdpowiedzUsuń
  5. Poznajemy Nadię (niespodziewanie, ale tak prosto. Jej charakter jest po prostu zły, od razu widzę że kobieta nie ma ani jednej dobrej cechy, co jest nierealne, albo chociaż niespotykane). Nikt jej nie lubi tylko Paul, oj jakie to popularne. Zła macocha. Czarownica. To wszystko.
    J. Sie tnie. EMO!!! Tak, to była moja pierwsza myśl, 18 lat? A zachowuje sie jak 12. Rozumiem ze do wszystkiego podchodzi emocjonalnie, ale nowa przeprowadzka, mogła być jakby nowym życiem, wiem ze bardzo kochała mamę, rozumiem to. Wszystko rozumiem, ale podobno jest taka inteligętna i zdolna, sama tak ją opisałaś, więc dlaczego podejmuje takie głupie i dziecinnie rozwiązania? Nie rozumiem tego. Wszystko stało sie zagmatwane, ale nie tak że powinno to być jak w jakimś horrorze, tylko mam wrażenie, że zagmatwane Nie-zamierzone . Mogła poznać nowe osoby, zorbić sobie rodzinę z przyjaciół zamiast ojca. Buntowniczka rozumiem, ale chyba nie głupia?
    Kolejne rozdziały są tak zwyczajne, że w przynajmniej połowie scen mogłam sie domyślić co się wydarzy. Nie są złe, ale dobrymi też bym tego nie nazwała. Taki standard, pośmiałam się gdy Nadia sie potknęła, wzruszyłam gdy chłopcy ją zaakceptowali jako koleżankę, ale nie ma szału, staniki nie latają.
    Przyjaźń z L, jest dla mnie zrozumiała i ciesz o wiele bardziej niż z C, bo jest r e a l n i e J s z a i jestem w stanie coś takiego sobie wyobrazić :)
    Akcja z ucieczką, miłość z Z. Wszystko sie rozkręca i szczerze powiedziawszy to moim zdaniem jest coraz lepiej, cały pobyt we Francji jest fajny i udany, wspomnienia z dzieciństwa- moja ulubiona scena. Fajnie, naprawdę fajnie.


    Streściłam w sumie wszystko co przeczytałam, naprawdę przepraszam, przepraszam za siebie. Jestem frajerem. Sama nie napisałabym czegoś takiego, a krytykuję jakbym sie na tym znała. Wybacz. Będę czytać dalej, bo akcja naprawdę robi się ciekawa. Za drzwiami wyobrażam sobie chłopaków, albo ojca z macochą albo ducha zmarłej matki (nie no tu to chyba przesadziłam, ale wtedy to by się porobiło. Żartuję ;) nie dawaj duchów)

    Bardzo fajny pomysł z obrazami uczuć na gifach. Serio ;D


    Zła i wredna, jak zwykle paskudna Gusia.
    Ps, do tego szablon też zrobię ;>

    OdpowiedzUsuń